Czytelnia Kiosk24.pl

Jak ość w gardle (numer 01-02/2006)

Magazyn Siatkówka | 02 marzec 2006


Magazyn Siatkówka

Zamów prenumeratę tego tytułu

* Pokazana okładka tytułu jest aktualną okładką tytułu Magazyn Siatkówka. Kiosk24.pl nie gwarantuje, że czytany artykuł pochodzi z numeru, którego okładka jest prezentowana.

Siatkarze Wkręt-Metu Domex AZS odpadli z rywalizacji o Puchar CEV już w 1/8 finału. Od częstochowian lepszym zespołem okazał się francuski Tourcoing VB Lille. Pierwszy mecz we Francji częstochowianie przegrali 2:3 i żyli nadzieją, że w rewanżu odrobią straty. Tak się nie stało. Rewanż, który odbył sie w hali Polonia w przeddzień wigilii Bożego Narodzenia... stanął ością w gardle nie tylko siatkarzom, ale przede wszystkim kibicom.

We Francji akademicy przegrali pechowo, bo o wyniku meczu zadecydowały głównie... pomyłki sędziowskie. - To, że takie rzeczy dzieją się w siatkówce, szczególnie w pewnych krajach, wiedzieliśmy nie od dziś - przyznaje Krzysztof Gierczyński, kapitan AZS. - Ale, żeby aż tak rzeźbić w cywilizowanym kraju, to aż nam się wierzyć nie chciało.

Częstochowianie starali się walczyć o swoje, ale na niewiele to się zdało. Posypały się kartki. Najpierw upomnienie otrzymał Philip Eatherton, później... trener Edward Skorek. I tych punktów zabrakło w końcowym rozrachunku. Z drugiej strony brakło też trochę sił, co przyznali sami zawodnicy, którzy w grudniu bez przerwy grali co dwa, trzy dni. Do tego doszła jeszcze nieprzyjemna, na szczęście drobna kontuzja, wspomnianego wcześniej Gierczyńskiego.

- Podczas meczu pucharowego w Bydgoszczy (dwa dni przed meczem w Lille), po udanym ataku Krzysiek skoczył do góry ciesząc się z akcji i lądując na parkiecie... podkręcił sobie staw skokowy - opowiadał wiceprezes AZS Konrad Pakosz. - W sumie okazało się to nic groźnego, ale jakiś uraz psychiczny na pewno pozostał.

W rewanżu w Częstochowie najwięcej oklasków od kibiców zgromadzonych w hali Polonia otrzymał zespół breakdance, który wystąpił w przerwie między drugim, a trzecim setem. Dla wyjaśnienia, breakdance to jest taki taniec, jak mawia Andrzej Lepper, podczas którego, tu cytat dosłowny "facet staje na głowie”. I szkoda, że na głowach nie stanęli akademicy.

Częstochowianie zapowiadali przed meczem, że zrobią wszystko, aby sprawić sobie i kibicom świąteczny prezent w postaci zwycięstwa i awansu do ósemki najlepszych zespołów walczących o Puchar Konfederacji. Niestety nic im z tego nie wyszło. Akademicy rozegrali najsłabszy mecz w sezonie, który kibicom AZS-u będzie się kojarzył nie z miłym upominkiem świątecznym, tylko przysłowiową ością w gardle.

Mecz zaczął się po myśli akademików, którzy przez chwilę prowadzili różnicą dwóch punktów. Określenie "przez chwilę" jest tutaj jak najbardziej na miejscu, gdyż ani się obejrzeliśmy na tablicy wyników widniała spora przewaga gości. Wszystko za sprawą świetnie serwującego Holendra Jeroena Trommela. Leworęczny zawodnik nie oszczędził ani jednego z przyjmujących Wkręt-Metu. Holender "pogonił” częstochowskich przyjmujących także w kolejnych partiach i było po meczu.

Marek Magiera

Wróć do czytelni