Czytelnia Kiosk24.pl

Rozbrojona zbrojeniówka (numer 4/2008)

FAKTY magazyn gospodarczy | 15 lipiec 2008


FAKTY magazyn gospodarczy

Zamów prenumeratę tego tytułu

* Pokazana okładka tytułu jest aktualną okładką tytułu FAKTY magazyn gospodarczy. Kiosk24.pl nie gwarantuje, że czytany artykuł pochodzi z numeru, którego okładka jest prezentowana.

To, co się działo z polskim przemysłem zbrojeniowym na początku transformacji do dzisiaj woła o pomstę do nieba. Branża straciła rynki eksportowe z czasów istnienia Układu Warszawskiego, obcięto zamówienia dla naszej armii, a politycy myśleli jedynie o tym, żeby firmy jak najszybciej sprzedać

W latach dziewięćdziesiątych związkowcy z zakładów zbrojeniowych niemal co roku przyjeżdżali na manifestacje do Warszawy. Budynek Rady Ministrów obrzucano jajkami i słoikami z farbą. Dochodziło do starć z policją, w których po obydwu stronach padali ranni. A wśród skandowanych przez manifestantów haseł najbardziej zwracało uwagę: „Zbrojeniówka to głodówka”. Protesty nie były, jak próbowano wmawiać opinii publicznej, nieodpowiedzialnymi akcjami pracowników, którzy przeciwstawiali się koniecznym reformom. Mówili oni wyraźnie, że choć najważniejsze są miejsca pracy i wypłata zaległych pensji, to „nie tylko micha się liczy”. Domagali się uzdrowienia branży, zdając sobie zapewne sprawę, że spowoduje to redukcję zatrudnienia. Ponadto oczekiwali zwiększenia zamówień ze strony wojska i policji. A było ich wtedy tyle, co kot napłakał. Brakowało też planu reform, jeśli nie liczyć propozycji sprzedaży zakładów zbrojeniowych prywatnym inwestorom, najlepiej zagranicznym.
Prawie sabotaż
Tomasz Hypki i Jerzy Kade, podsumowując pierwszą dekadę III RP w tym zakresie, stwierdzili w „Przeglądzie Środkowoeuropejskim”, że dla zbrojeniówki był to czas stracony. Według nich to, co się działo, trudno nazwać inaczej jak sabotażem ze strony nieudolnych – a być może nawet skorumpowanych – polityków. Państwo uchylało się nawet od wspierania wysiłków eksportowych branży, a tak zwana lista negatywna (czyli krajów, do których nie wolno eksportować uzbrojenia) była w Polsce wyjątkowo długa. Pomysł, aby zbrojeniówka radziła sobie sama, bez żadnej pomocy państwa, a przede wszystkim bez zamówień ze strony armii, w każdym kraju byłby wyśmiany, a jego zwolennicy odsunięci od wpływu na tę newralgiczną branżę. Autorzy twierdzą, że opłaca się wspierać zbrojeniówkę i to w dwojaki sposób. Po pierwsze, publiczne pieniądze pozostają w kraju. Po drugie, firmy zbrojeniowe
płacą podatki do budżetu, więc już z tego powodu ich produkcja staje się tańsza. Niebagatelne znaczenie ma również fakt, że ta branża jest nośnikiem postępu technologicznego. Sprzedaż takich firm inwestorom zagranicznym – twierdzą Hypki i Kade – przyniosłaby natomiast jedno – ich likwidację.

(...)

Czesław Rychlewski

Artykuł w całości jako plik PDF do pobrania znajduje się w zakładce Opis w ofercie tytułu FAKTY magazyn gospodarczy

Wróć do czytelni