Czytelnia Kiosk24.pl

W rytmie Paul Klee (numer 5/2008)

Sztuka.pl - Rynek Sztuki i Antyków | 19 maj 2008


Sztuka.pl - Rynek Sztuki i Antyków

Zamów prenumeratę tego tytułu

* Pokazana okładka tytułu jest aktualną okładką tytułu Sztuka.pl - Rynek Sztuki i Antyków. Kiosk24.pl nie gwarantuje, że czytany artykuł pochodzi z numeru, którego okładka jest prezentowana.

Zmarły w 1940 r. szwajcarski artysta Paul Klee przez całe życie odczuwał ogromną fascynację dla sztuki spektaklu: od cyrku począwszy na teatrze i operze kończąc. Niemniej w przeciwieństwie do innych współczesnych sobie artystów, takich jak Picasso, Kandinsky, de Chirico lub Moholy-Nagy - Paul Klee nigdy nie pracował w teatrze, nie stworzył żadnej scenografii i nie zaprojektował kostiumów.

Paul w naturalny sposób pielęgnował pasję dla świata dźwięku wpojoną mu przez rodziców we wczesnym dzieciństwie - ojciec Hans Klee był profesorem skrzypiec, pianina i śpiewu, matka Ida profesjonalną śpiewaczką. Zaczął grać na skrzypcach, gdy miał 7 lat, by w wieku lat 18 stać się członkiem orkiestry miejskiej w rodzinnym Bernie. I nawet jeżeli ku wielkiemu rozczarowaniu rodziców postanowił ostatecznie zostać malarzem, muzyczna pasja towarzyszyła mu do końca życia. Z zachowanych dokumentów wynika, iż uczestniczył w ponad 300 prezentacjach opery: początkowo w Bernie, później głównie w Monachium oraz okazjonalnie w czasie podróży: we Włoszech, Paryżu i Berlinie.
Trudno się dziwić że jego przepojona ogromną wrażliwością muzyczną sztuka zainspirowała drogę twórczą jednego z najważniejszych kompozytorów francuskich drugiej połowy XX w. Pierre Boulez po raz
pierwszy zetknął się z dziełem szwajcarskiego artysty podczas Festiwalu w Awignionie w 1947 r. Otwarta wówczas wystawa prezentowała głównie artystów związanych z Francją: Picassa, Matissa, Braque'a. Niemniej to dwa niewielkiego formatu obrazy Paula Klee'go przyciągnęły uwagę przyszłego dyrygenta i kompozytora muzyki dodekafonicznej. Wrażenie było na tyle silne, że po przeszło 60 latach, w wywiadzie udzielonym na początku stycznia tego roku w Baden-Baden, Pierre Boulez wyznał: obrazy prezentowały rodzaj alfabetu języka, którego nie znałem ani nawet nie przypuszczałem, że istnieje. Było to dla mnie odkrycie symultaniczne do odkrycia muzyki Weberna czy Schonberga. Kompozytor odczytał w obrazach szwajcarskiego artysty jego zamiłowania muzyczne przejawiające się w rytmicznym sposobie stawiania kreski i posługiwania się plamą. Kolejne drobne, wibrujące znaki pojawiające się na obrazach jednego z pierwszych wykładowców Bauhausu dla kompozytora oznaczały wizualne przeniesienie struktury
muzycznej fugi czy kanonu. W przypadku niektórych obrazów w nieunikniony sposób nasuwają się również inne skojarzenia niż elementy muzyczne: pismo sumeryjskie lub ornamenty wschodnich dywanów, z którymi Klee zetknął się w czasie podróży do Tunezji w 1914 r. Dodatkowym potwierdzeniem
"muzycznej teorii" Pierre'a Bouleza wydają się wspomnienia byłych studentów, że artysta w czasie malowania miał zwyczaj wystukiwać rytm nogą. Trudno jednak pominąć� fakt, że sam Klee miał zdecydowanie klasyczne upodobania muzyczne i nigdy nie przejawiał najmniejszej fascynacji ani Schonbergiem, ani Strawińskim. Podobnie zresztą w dziedzinie teatru czy opery. O ile darzył te dziedziny wyjątkową miłością, nigdy nie pociągał go teatr awangardowy - jedna z głównych przyczyn, dla których w obrębie Bauhausu nie zaangażował się do pracy w tamtejszym teatrze i wydawał się zdecydowanie bardziej zainteresowany nauczaniem tkaniny, designu czy prowadzeniem innych pracowni ekspresji plastycznej.

(...)

Ewa Izabela Nowak

Artykuł w całości jako plik PDF do pobrania znajduje się w zakładce Opis w ofercie tytułu Sztuka.pl - Rynek Sztuki i Antyków

Wróć do czytelni