Czytelnia Kiosk24.pl

Nie ma mocnych (numer 01-02/2006)

Magazyn Siatkówka | 02 marzec 2006


Magazyn Siatkówka

Zamów prenumeratę tego tytułu

* Pokazana okładka tytułu jest aktualną okładką tytułu Magazyn Siatkówka. Kiosk24.pl nie gwarantuje, że czytany artykuł pochodzi z numeru, którego okładka jest prezentowana.

Nie ma mocnych na mistrzów Polski - BOT Skra Bełchatów na polskich boiskach jest cały czas niepokonana i nie widać takiego śmiałka, który by mógł podpopiecznym trenera Ireneusza Mazura zagrozić w najbliższej przyszłości. Pierwszy cel, jaki klub postawił drużynie został osiągnięty w grudniowy weekend (17-18) na warszawskim Torwarze, na którym Bełchatowianie obronili Puchar Polski.

Drużyna prowadzona koncertowo przez swojego nestora, Krzysztofa Stelmacha w decydującym boju nie dała żadnych szans Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa, zwyciężając w finale 3:0. Wcześniej, w półfinale Skra pokonała Jastrzębski Węgiel 3:1. Pewnie obronione trofeum wzbogacone zostało okazałym pucharem i premią w wysokości 100 tys. zł.

- Sukces ten jest efektem ciężkiej pracy jaką wykonaliśmy przed i w trakcie sezonu - tak o triumfie swoich siatkarzy mówił szczęśliwy trener Ireneusz Mazur. - Bałem się, że po porażkach w Lidze Mistrzów motywacja do wygrywania zostanie nieco przytępiona. Tak się nie stało i chwała za to drużynie. - Ważnym elementem taktycznym było aby wyeliminować co najmniej jednego z dwóch skrzydłowych Częstochowy. To się nam udało. Marcin Kocik nie pograł za dużo, tylko Krzysztof Gierczyński od czasu do czasu sprawiał nam kłopoty.

Trener Mazur dodał, że w tym sezonie jego zespół ma jeszcze do zrealizowania obronę tytułu mistrza Polski oraz "jak najdłużej grać w elitarnej Lidze Mistrzów”.

38-letni Krzysztof Stelmach (BOT Skra Bełchatów) został uznany MVP finałowego turnieju oraz najlepszym przyjmującym. Najlepszego zawodnika warszawskiego turnieju pytano o jego ewentualny powrót do reprezentacji kraju.

- To jest skończony temat - powiedział Krzysztof Stelmach. - Kadra Polski nie potrzebuje Krzysztofa Stelmacha. Potrzebuje ona takich zawodników jak Mariusz Wlazły czy Michał Winiarski, czyli moich młodszych kolegów z zespołu.

W finałowym meczu, kibice którzy licznie przybyli na to niedzielne spotkanie (ponad 4 000) nie przeżyli emocji na jakie czekali. Skra ponownie nie pozostawiła złudzeń, kto w tym sezonie tak na prawdę liczy się w polskiej lidze.

- Ten turniej miał być świętem siatkówki, a my go zepsuliśmy - tak powiedział po spotkaniu półfinałowym trener Jastrzębian Igor Prielożny. - Po tym meczu było dwóch zawiedzionych szkoleniowców - ja i trener Lozano, który nie miał się czym zachwycić. Słowacki trener największe pretensje miał do swojej gwiazdy, Bułgara Plamena Konstantinowa, który rozegrał jak do tej pory najgorszy mecz w sezonie. Emocje w finałowej rozgrywce zakończyły się w pierwszym secie przy stanie 20:20. Końcówkę pewnie wygrali siatkarze z Bełchatowa. W tym fragmencie gry efektownie zaprezentował się m.in. Krzysztof Stelmach, zatrzymując pojedynczym blokiem atak Amerykanina Brooka Billingsa. W drugim secie obrońcy trofeum mieli cały czas minimalną przewagę, a w trzecim to już była "demolka” zniechęconych Częstochowian.

- U nas nie ma grających gwiazd, tylko jest zespół, a to jest najbardziej potrzebne w grach zespołowych i to jest nasz największy sukces. Nie ważne, ile kto ma lat - wszyscy zagraliśmy dobrze z poświęceniem i determinacją i oto w tym wszystkim chodziło - dodał K. Stelmach.

Najlepszym zagrywającym turnieju został 22-letni Michał Winiarski, który wyśmienitą formę prezentuje od początku sezonu ligowego.

- Jestem przeszczęśliwy, bo zrobiliśmy sobie super prezent na święta. To pierwszy Puchar Polski w mojej karierze, mam nadzieję, że nie ostatni. Udowodniliśmy, że umiemy grać w siatkówkę. W takich chwilach po prostu brakuje słów, ale radość w sercu i na naszych twarzach jest wielka i widoczna. Byliśmy najlepszą drużyną w turnieju i zwyciężyliśmy. Prezentujemy silną i dojrzałą siatkówkę i oby tak dalej - powiedział w rozmowie z nami Michał Winiarski.

- Spodziewaliście się tak łatwego meczu finałowego?
- Mówi się, że zespół tak gra jak przeciwnik pozwala. My nie pozwoliliśmy rozwinąć się Częstochowie. Zagraliśmy dobre spotkanie. Jednak pragnę podkreślić, że każdy mecz jest inny i idąc dalej, to sprawa walki o mistrzostwo Polski będzie otwarta, ale tym będziemy martwić się w dalszej przyszłości.

- Jak oceniasz warszawski finał Pucharu Polski?
- Ja ze swojej strony wszystko mogę ocenić na plus. Cieszę się, że w stolicy odbył się finał Pucharu Polski. Organizacja bardzo dobra. A ja wywalczyłem tu pierwszy w karierze puchar, więc Warszawę będę dobrze wspominał. Hala na Torwarze też mi się podoba, przyniosła mi szczęście, grało mi się bardzo dobrze, czego więcej można oczekiwać?

- Jak czujesz się fizycznie, czy dasz radę taką dyspozycję utrzymać do końca ligi i dłużej... myślę o kadrze?
- Jestem młody, szybko regeneruję siły, czuję się dobrze, ale nie będę zaprzeczał, że coś już w kościach odczuwam. Wygrywanie sprawia mi ogromną radość, myślę, że to uczucie wszystkich sportowców. Sam fakt, że mogłem unieść w górę Puchar Polski - to już w tym momencie zapomina się o zmęczeniu. Najważniejsze aby zdrowie dopisywało, wszystko inne się wytrzyma.

- Czy obecność trenera Raula Lozano na turnieju jakoś wpływała na Ciebie, myślałeś o tym?
- Nie. Myślałem tylko o jak najlepszej grze i o tym, że musimy wygrać. Mobilizacja była na maksa. Nie zastanawialiśmy się też nad tym, z kim byśmy woleli zagrać - to był finał, trzeba grać i wygrywać z każdym. Wszelkie układy były dla nas bez znaczenia. Ciśnienie było jedno - końcowy triumf.

- Michał, jak skomentujesz doniesienia, że Lokomotiw Biełgorod się Tobą interesuje?
- Nawet nic o tym nie słyszałem. Gram w Bełchatowie i tylko to mnie teraz interesuje. Mamy przed sobą wielkie cele do zrealizowania i tylko o nich myślę. O innych rzeczach pomyślę później, jest jeszcze bardzo dużo czasu.

Finał Pucharu Polski oglądało wielu trenerów z klubów ligowych, którzy przyjechali do Warszawy na kursokonferencję prowadzoną przez trenera reprezentacji Raula Lozano. Ogromne emocje wzbudza od dłuższego czasu temat przyszłorocznych rozgrywek ligowych. Wiadomo co nas czeka w 2006 roku - listopadowe mistrzostwa świata (17 listopada - 3 grudnia). - Potrzebuję ośmiu tygodni - siedmiu na zgrupowanie i tygodnia na aklimatyzację - podkreśla trener Lozano i dodaje - mam nadzieję, że uda nam się wszystkim dogadać, gdyż leży nam na sercu dobro siatkówki. Nie ja wymyśliłem taki termin MŚ, a ten pasuje tylko Japończykom, ale ode mnie wymaga się sukcesów.

Małgorzata Gotowiec

Wróć do czytelni