Magazyn Siatkówka | 02 marzec 2006
* Pokazana okładka tytułu jest aktualną okładką tytułu Magazyn Siatkówka. Kiosk24.pl nie gwarantuje, że czytany artykuł pochodzi z numeru, którego okładka jest prezentowana.
Biorąc się za bary z tematami aktualnymi trzeba mieć świadomość, że w miesięczniku może im jednak urosnąć spora broda wówczas gdy po tzw. cyklu produkcyjnym tekst ukaże się w gotowym już do sprzedaży numerze pisma. Są wszakże sprawy uniwersalne, których ten problem galopującego czasu nie dotyczy.
Przykładem wyróżnienia dla naszych sportowców; o nich mówić czy pisać zawsze na czasie i zawsze miło. Ogromnie też ucieszyłem się z honoru jaki spotkał niezwykle sympatyczną Dorotkę Świeniewicz. Piszę Dorotkę, nie panią Dorotę, bo znam ją już z początków ligowej kariery. Poza tym wyszła ze szkoły siatkówki, która była mi szczególnie bliska, jako, że z twórcą tego wspaniałego ośrodka szkolenia młodzieży, Polonii Świdnica, śp Tadeuszem Ząbkiem, łączyły mnie więzy przyjaźni, a do syna Tadeusza, pierwszego siatkarskiego wychowawcy Doroty, Andrzeja, mam wielkie uznanie za świetne kontynuowanie dzieła ojca.
Świeniewicz najlepszą siatkarką Europy. Uznała to Europejska Federacja Siatkówki i bezsprzecznie zaszczyt to nie tylko dla Doroty, ale całej naszej złotej reprezentacji. Dobrze bowiem mówi Andrzej Niemczyk, że gdy jedna się wyróżnia, pomaga to całej drużynie, inne też na tym korzystają i równają w górę.
Dorota jest siatkarką, która przeszła trudną drogę. Było sporo zakrętów, nie zawsze same sukcesy, pewien trener, którego cenię za pracę z młodzieżą, mniej za prowadzenie kadry (mimo, że na pewno starał się jak mógł) uczynił z niej kiedyś libero. Zupełnie przedwcześnie, jak dowiodły niezbicie akcje ofensywne popularnej "Dori” w dwóch kolejnych zwycięskich dla Polek mistrzostwach Europy, już pod wodzą Niemczyka. Zawsze najwięcej uznania miałem właśnie dla zawodniczek i zawodników takiego jak Dorota typu, świetnych technicznie, sprytnych, grających z otwartymi oczami. Przytaczam nieskromnie swoją opinię dlatego, iż wiem, że tego samego zdania jest wielu autentycznych siatkarskich fachowców.
Jak będzie z naszą rutynowaną - bo przecież przekroczyła już trzydziestkę - mistrzynią dalej, czy wytrzyma obciążenia? Jest mądra i na pewno to rozumie, że jeśli forma się okresowo obniży to nie zawsze będzie w zespole cały czas na pierwszym planie. Niemczyk - jak mi niedawno powiedział - krzywdy jej na pewno nie zrobi, jeśli nieopatrznie nie zrobi jej sobie sama, bo ta wielkiej klasy siatkarka ma też czasem - podobno - swoje humory. Znałem w swym wieloletnim związku ze światem siatkówki wiele wybitnych indywidualności - żadna nie była ideałem, bo takich po prostu nie ma.
Wyróżnienie spotkało Świeniewicz, przedtem Stasia Gościniaka, który jako drugi Polak, po Tomaszu Wójtowiczu, znalazł się w stworzonej w USA Siatkarskiej Galerii Sław. Stachowi się to należało, to był prawdziwy artysta, i w rozegraniu, i w obronie wyczyniał wręcz akrobatyczne sztuki. Najlepszy siatkarz mistrzostw Świata 1974. Potem była głośna sprawa wyjazdu do "cyrku” w USA, dyskwalifikacja (którą po pewnym czasie przedstawiono kłamliwie jako wymysł prasy, bo na "cyklistów” najłatwiej zwalić, gdy prawda jest niewygodna), następnie praca trenerska, ale Gościniak w historii siatkówki pozostanie przede wszystkim jako ten, który czarował swą grą w latach siedemdziesiątych. Osobiście bardzo żałuję, że w galerii sław nie znalazło się miejsce dla Jurka Wagnera. Ale to moje spojrzenie, a z innej odległości, innych stron, może się ocenia inaczej, widząc "tylko” dwa złote medale pod jego wodzą gdy inni trenerzy mieli lepszy bilans. Nie dostrzegając jednak, że to "wagnerowcy” byli główną siłą początkującą inną epokę gry. Z drugiej strony w ogóle do wszelkich rankingów, galerii sław i temu podobnych sympatycznych lecz zawsze subiektywnych "wynalazków” trzeba podchodzić z rozsądnym dystansem.
O zmieniającej się z tygodnia na tydzień sytuacji w lidze i pucharach będę jeszcze pisał, teraz krótko o kilku głośnych ostatnio tematach.
BILANS ROKU
Jak zwykle wywołuje dyskusje, mnie denerwują przesadnie pozytywne oceny tych, którzy lubią podczepić się pod każdy sukces. Bez wątpienia odniosły go w roku 2005 w ME - nasze skarby (wolę skarby od oklepanych "złotek”) - znów pierwsze w Europie, i (jako zespół) w plebiscycie "PS”. Nie biorę tu pod uwagę niepowodzenia w Turnieju Wielkich Mistrzyń. To był zimny tusz, który uświadamia, że są jakieś granice możliwości trzymania przez długi czas formy a także - o czym wspominałem kiedyś - że wiekopomny sukces sukcesem lecz coś do zrobienia jeszcze pozostało.
Były plusy, były minusy, nie będę się bawił w wyliczanki, z tylko niezłym piątym miejscem siatkarzy w ME, różnymi kwalifikacjami, które po prostu wypadało polskim zespołom wygrać, krachem w pucharach 2004/2005, może trochę mniejszymi, mimo złota kadetów, osiągnięciami młodzieży. Ale właśnie na ten młodzieżowy odcinek pragnę zwrócić uwagę, na szkoły mistrzostwa sportowego i nie tylko. Na czasem niemal bezimiennych trenerów, którzy wynajdują i uczą podstaw te późniejsze perełki w rodzaju Wlazłego czy Gromadowskiego (siatkarzy tylko wymieniając a są i perełki rodzaju żeńskiego). Ci następcy Tadeusza Ząbka, Zygmunta Krzyżanowskiego i innych trenerów kochających młodzież i pracujących z nią z zapałem godnym sprawy, to są nasi najcenniejsi medaliści, choć chwały i sławy za wiele nie doświadczają podobnie jak kasy. Szkopuł tylko w tym jak te wspomniane perełki rozwijają się dalej.
LOSOWANIE MŚ
Oczywiście korzystny start w MŚ umożliwia lepszy układ w następnej rundzie, ale w końcu i tak się trafi na mocnych a jeśli się ma aspiracje, należy i z mocnymi wygrywać. Na to się trzeba dobrze przygotować no i tu temat następny.
LOZANO
Trener, który dość kontrowersyjnie wkroczył do naszego siatkarskiego światka i nie o fachowość tu chodzi. Czy poznał już dobrze środowisko, mentalność i zwyczaje Polaków? Na przykład o jego chęciach do współpracy, kontaktów z naszymi trenerami są rozbieżne opinie, choć może się to zmieni po grudniowym sympozjum. A może to my stawiamy mu wygórowane wymagania, między innymi by był dla wszystkich miły, układny. Odbyło się już kilka wojenek z mediami. Te zresztą tylko czekają na jakąś sensację, coś strawnego do zjedzenia przez redakcje wygłodniałe przy ostrej konkurencji na "niusy”. Przewiduję, że gdyby Lozano nie był tak ostry w mowie i czasem wręcz złośliwy, moi niektórzy młodsi koledzy dawno by go zjedli.
Okazją do dyskusji są urlopy trenera. Tu mam mieszane uczucia. Formalnie niby wszystko w porządku. Jeśli nie jest zapisane w kontrakcie, że ma siedzieć w Polsce i całą ligę osobiście oglądać jak leci to właściwie nie ma podstaw do pretensji. Ale z drugiej strony uświadamia cała ta sytuacja, że to przecież obcokrajowiec, który nie jest człowiekiem bezgranicznie zaangażowanym i znającym nasze sprawy, natomiast częstszy kontakt z trenerami i działaczami na pewno pomógłby mniej konfliktowo, sprawniej rozwiązać problem przygotowań kadry do MŚ. Lozano na przygotowania planuje długi okres czasu, znaczne przesunięcie terminu rozpoczęcia ligi 2006/2007, kluby nie przyjęły tego z entuzjazmem, też muszą dbać o swoje interesy i sponsorów. Co ważniejsze - reprezentacja czy kluby? Te są podstawą niewątpliwie, z kolei dzięki reprezentacji wzrosło niepomiernie zainteresowanie (LŚ) siatkówką itd. itd. Potrzebne mądre porozumienie czy kompromis z tym planem przygotowań a to niełatwe, wszystkich się nie zadowoli. W chwili gdy w połowie stycznia piszę te słowa są pierwsze propozycje kompromisu - nie tylko moim zdaniem koniecznego.
Janusz Nowożeniuk